Najnowsze wpisy, strona 2


lis 24 2002 To był jeden z najpiękniejszych weekandów...
Komentarze: 0

...w piątek przyszedl do mnie z Marzeną, trochę byl smutny, trochę zadumany, kupil sobie komórkę i od razu zapomnial pinu, szalona glowa, slyszal że chcialam pójść do Komety, Marzena zaprosila mnie tam za niego...poszli kolo 9, ale bylam szczęśliwa...

...sobota, haha, nawet nie wymawiajcie przy mnie tego sowa, przyszedl po siódmej, mial być kolo ósmej, bylam gotowa już od 15 minut, nie wiem jak to przewidzialam, po prostu czulam, że będzie wcześniej, Marzena byla u mnie kolo czwartej i powiedziala, że Maciej nie chce nigdzie iść, bo ma kontuzję, i oni zostają w domu, no a on odpowiedzial, że widzial ich na mieście, spotkaliśmy się w drzwiach, wypiliśmy u Marzeny kawę, i poszliśmy do Zdrowia, w Komecie akurat byl koncert hip - hopowy, i byla kiepska mieszanka ludzi, niby, że w Zdrowiu mial być Wojas, bo On wysylal mu jakieś bajeranckie SMSy, że to niby kolesiówa, która z nim wracala od Chama dwa tygodnie temu, hehe, nie dal sie nabrać, wypiliśmy po piwie (oprócz Marzeny, ona do lutego nie pije), poszliśmy do Wojasa, bo mial wlaśnie urodziny, kupiliśmy mu po drodze dezodorant i świerszczyka, mial być papier toaletowy, ale jakoś tak wyszlo, żebyście widzieli pelną powagi minę kasjerki w ABC, myślalam, że umrę ze śmiechu:), u Wojasa siedzial już Jacek z Kamilem, Wojas wyciągną jakąś Ruska wódkę w plastikowej butelce i wypiliśmy ją we czwórkę...po trzecim kieliszku czualm się jakby mnie coś wyrzygalo, co to za plyn do kurwy nędzy? od Wojasa poszliśmy znów do Zdrowia, trochę tam przetrzeźwialam i doszlam do siebie...

...wróciam już w niedzielę...hehe,  jakaś taka pierwsza byla, balam się, że starzy mnie nakryją po pijanemu, ale nawet sie nie obudzili, to byla noc...przez dwie godziny co pięć minut latalam do kuchni tak mnie suszylo, wypilam chyba z pól litra mleka, pól litra wody niegazowanej i jeszcze ze dwie szklanki soku, jak sie obudzilam, to byla 9, nie moglam już spać, ale czulam się jakby mnie coś znów strawilo i spowrotem wyrzygalo, umówiliśmy sie że przyjdą o czwartej na film, przyszli pare minut po, nieźle sie usmialiśmy, z tego "Resident Evil" to niezla komedia, hehe, potem się do quake' a dorwali, w sumie nieźle się ubrechtalam...co o nim? sama nie wiem, uśmiecha się, rozmawia, ale myśli o niej, czuję to, ale to i tak nic nie zmieni...

cherry : :
lis 17 2002 24 godziny temu...
Komentarze: 0

...bawiam się z nim w dyskotece...tańczyliśmy przy nowym Myslovitzu i Krawczyku...pierwszy raz obejmowal mnie w ten sposób...dużo się śmialiśmy, rozmawialiśmy, byliśmy pijani...odprowadzil mnie do domu...nie wiedzialam jak się z nim pożegnać...po prostu zwykle "cześć", "na razie"...tylko na tyle bylo mnie stać...może jestem inna...na co liczę...że po pięciu dniach ot tak zacznie sie interesować inną dziewczyną, a zwaszcza przyjaciólką swojej ex...ona nie może się o tym dowiedzieć...jeśli Anka albo Pawel coś jej powiedzą, to ich zabiję...to bylo tylko kilkadziesiąt minut...jedne z najpiękniejszych w moim życiu...jak to jest, że jeśli czegoś pragnę to to dostaję, a po chwili mi się to nudzi, za to kiedy naprawdę kocham, to wiem, że ta miość nie jest dla mnie?...caly czas mam jego twarz przed oczami...a obiecywalam sobie, wmawialam, że mnie to nie dotyczy, że jestem za silna...klamstwo...nikt się przed tym nie uchroni...

cherry : :
lis 11 2002 Stało się...
Komentarze: 1

...jestem beznadziejną kretynką, wstyd mi za samą siebie, ale nie mogę przestać się uśmiechać...

...zerwal z nią, albo ona z nim, nie wiem...

...wiem za to, że nigdy nic nie poczuje do mnie, a ja nie mogę patrzeć w lustro, bo to moja najepsza przyjaciólka, ale to bezsprzecznie najpiekniejszy dzień mojego życia...

cherry : :
wrz 16 2002 Ciemno jak w dupie u Murzyna...
Komentarze: 0

K: = Ka[ka, M: = Marzena, G: = Glos, "" = my[li danych osób

Idziemy sobie ulic Przemyslow, godzina 21, wszdzie jakie[ krzaczory, a tu nagle:

G: ( cichy gwizd )

M: (ju niezle spkana) Ka[ka, co[ za nami idzie!

Ja tego gwizdu oczywi[cie nie doslyszalam, wic w ogóle na to nie zwrócilam uwagi, po chwili znowu gwizd...

M: (masakrycznie spkana, bo ogldala BWP II) O Boe, co to bylo?!

K: Hymm...?

Po chwili trzeci gwizd, i ten ju niestety uslyszalam...

K: Kurwa ma, co to bylo?

M: No nie wiem wla[nie, jezzzu, chodzmy szybciej!

K: OK, idziemy szybciej, tylko si nie bój!

G: Ej!

M: (odwraca si szybko) O Boe, Ka[ka, kto to jest, chodzmy szybciej.

K: "ok...jest nas dwie a on jeden, ja mam t zajebi[cie du parasolk, jakby co to zdziel go z calej sily i nie bd patrzyla gdzie wal" Nie odwracaj si!

G: Ej...dziewczyny...poczekajcie!

M: (lekko zdziwiona, zatrzymujc sie i odwracajc) Kamil?

K: (bardzo zdiwiona) Kamil...

G: (po krótkiej chwili) Jaki Kamil???

M: (odwracajc si z powrotem i przechodzc w szaleDczy, spanikowany pd)O, mój, Boe, Ka[ka, chodzmy szybciej!

K: ( wpadajc w równie szaleDczy pd) "ok...tylko si nie denerwowa...nadal mam ta parasolk..."Kurwa ma!

G: (brechtajc si co nie miara i przyspieszajc tempa) Ej, stójcie no...

K + M: Kamil!

Po czym nastpuje mój gigantyczny brecht, Kamila gigantyczny brecht, tak z 5 minut, i równoczesne krzyki i ochrzanianie K. przez Marzen, tudzie wyrzeczenia e poskary si Maciejowi (w nawiasie, jej chopak).

...godzin pózniej...

K: Wiesz co Kamil, jak tak pdzily[my, to ja tylko sobie my[lalam, e przecie mam t parasolk, i jakby co to pierdolne z calej sily, e normalnie nie wstaniesz!

M: No wla[nie, np. w oko...

K: No tak, eby tylko w oko, a nie przypadkiem w cos lepszego!:)

...i tu nastpuje brecht wszystkich:)

 

cherry : :
sie 23 2002 koszmarny błąd w obliczeniach!
Komentarze: 0

Ja myślalam że Sarny za 2 dni, a to już jutro! Jutro o 19 będę już na miejscu, dziś skombinowalam namiot (malą dwójkę), dużą karimatę (hehe, w tej dwójce, choć malej, to chyba sama spać nie będę:) i śpiwór, przydala by się jeszcze poduszka i koc, aaale, jakoś to będzie:) Już się nie mogę doczekać:)

Byl dziś Maciej, Marzena i...Cinal...hehe, ten to mnie zaskoczyl, a ja myślalam, że się kompletnie z nim dogadać nie mogę...a tu proszę, prawie do 21 siedzial...fajny gość, będzie z niego dobry qmpel, tylko niech sobie ze mnie zabezpieczenia na przyszlość nie robi, ja mam i tak już nieźle namotane w glówce...

Okazalo się, że Anka nie jedzie i że dojazdu nie będę miala, no ale w 2 godzinki się jakoś dokombinowao, i zawiezie mnie brat qmpla, ciekawa jestem jak ja bym się tam z tym wszystkim dotaszczyla... Sama? Autobusem? Bo rower to w rachubę raczej nie wchodzi...

Jutro notki nie będzie, w niedziele też chyba nie...opis z wrażeń dopiero w poniedzialek...byle tylko aparatu nie zapomnieć:)

cherry : :