Komentarze: 0
K: = Ka[ka, M: = Marzena, G: = Glos, "" = my[li danych osób
Idziemy sobie ulic Przemyslow, godzina 21, wszdzie jakie[ krzaczory, a tu nagle:
G: ( cichy gwizd )
M: (ju niezle spkana) Ka[ka, co[ za nami idzie!
Ja tego gwizdu oczywi[cie nie doslyszalam, wic w ogóle na to nie zwrócilam uwagi, po chwili znowu gwizd...
M: (masakrycznie spkana, bo ogldala BWP II) O Boe, co to bylo?!
K: Hymm...?
Po chwili trzeci gwizd, i ten ju niestety uslyszalam...
K: Kurwa ma, co to bylo?
M: No nie wiem wla[nie, jezzzu, chodzmy szybciej!
K: OK, idziemy szybciej, tylko si nie bój!
G: Ej!
M: (odwraca si szybko) O Boe, Ka[ka, kto to jest, chodzmy szybciej.
K: "ok...jest nas dwie a on jeden, ja mam t zajebi[cie du parasolk, jakby co to zdziel go z calej sily i nie bd patrzyla gdzie wal" Nie odwracaj si!
G: Ej...dziewczyny...poczekajcie!
M: (lekko zdziwiona, zatrzymujc sie i odwracajc) Kamil?
K: (bardzo zdiwiona) Kamil...
G: (po krótkiej chwili) Jaki Kamil???
M: (odwracajc si z powrotem i przechodzc w szaleDczy, spanikowany pd)O, mój, Boe, Ka[ka, chodzmy szybciej!
K: ( wpadajc w równie szaleDczy pd) "ok...tylko si nie denerwowa...nadal mam ta parasolk..."Kurwa ma!
G: (brechtajc si co nie miara i przyspieszajc tempa) Ej, stójcie no...
K + M: Kamil!
Po czym nastpuje mój gigantyczny brecht, Kamila gigantyczny brecht, tak z 5 minut, i równoczesne krzyki i ochrzanianie K. przez Marzen, tudzie wyrzeczenia e poskary si Maciejowi (w nawiasie, jej chopak).
...godzin pózniej...
K: Wiesz co Kamil, jak tak pdzily[my, to ja tylko sobie my[lalam, e przecie mam t parasolk, i jakby co to pierdolne z calej sily, e normalnie nie wstaniesz!
M: No wla[nie, np. w oko...
K: No tak, eby tylko w oko, a nie przypadkiem w cos lepszego!:)
...i tu nastpuje brecht wszystkich:)