Najnowsze wpisy, strona 1


sie 06 2003 Cierpię...
Komentarze: 2

...bo chcialabym by byl doskonaly, a nie jest...nienawidzę chwil, takich jak dzisiejsza...nie cieszę się, kiedy go widzę, czeka mnie caly tydzień dola...zranil mnie nie jako dziewczynę, tylko jako czlowieka i przyjaciókę...nie jestem na niego zla, jest mi po prostu przykro, a nawet nie potrafię tego wyrazić...ale on wie kiedy ja jestem na niego wściekla...pociesza mnie tylko myśl, że zależy mu na tym, żebym nie byla...to nie puste mysli, nigdy bym tak nie napisala, gdybym nie miala dowodu...tym dowodem byl ten dzień, kiedy usyszal tylko JEJ imię i nas zostawil, mnie i chichych, na ognisku i sam pojechal z tymi baranami...dwie godziny potem na piechte szlismy na tą imprezę, ale oplacalo się, mieli wyrzuty, ognisko bylo imieninowe dwóch z nich....widzialam jego minę, oczy pelne zdziwienia gdy nawet nie spojrzalam w jego stronę...za pierwszym razem odkrecilam sie i odeszlam...za drugim podalam Maćkowi z usmiechem piwo nie zaszczycając go marnym gestem...nigdy nie myslalam, że to będzie mialo skutek, nie robilam tego celowo, czulam sie po prostu zdruzgotana...ZAZDROŚĆ...piekielne uczucie...widzialam ją w jego oczach gdy tańczyliśmy we trójkę - ja, Mania i jego brat, zlapal mnie za rękę...przetańczyliśmy pól godniny, nawet jak szybkie grali...przytuleni...caly czas coś mówiąc...nastepne 15 minut przy stolikach...wygarnęlam mu wszystko, niech nie mysli, że cokolwiek będe owijala...szok - nie chcial rozmawiać Manią, tylko ze mną...powiedzial żebym mu napierdolia...nie chialam...wrócil samochodem z chlopakami...pijany...nawet nie spojrzal w naszym kierunku...

cherry : :
sie 01 2003 Minąl rok...
Komentarze: 1

...w sumie nic się nie zmienilo...nadal jest tak samo...kocham i nie jestem kochana...jeśli ktokolwiek to czyta to niech się cofnie trochę do grudnia i listopada, wtedy się dowie w jakim bylam stanie...nie pisalam 8 miesięcy...stwierdzilam, że to bez sensu, że i tak mi to nic nie pomoże, no i mialam rację, ale przed 30toma minutami stwierdziam, że przydaloby sie udokumentować, to co się stalo podczas tych 8 miechów...a nie stalo sie prawaie nic...aż do 19 lipca...nadal nie mogę w to uwierzyć, ale wtedy pierwszy raz bardzo szczerze z nim pogadalam...i on mi prosto w oczy powiedzial, że ją olewa, że o niej zapomnial, nie Maćkowi, nie Mani, tylko mi to powiedzial, to nieważne, że zaczęly już szybkie lecieć, nadal tańczyliśmy przytuleni, oboje trochę pijani, powiedzialam mu, że nie wierzę, wziąl moją twarz w ręce i spojrzal mi w oczy, haha, jak sie uchla to strasznie mu sie wąskie szparki z tych oczu robią...no ale wtedy uwierzylam, od kiedy wrócil ze Szczyrku to w ogóle jakis taki inny sie zrobil, śmieje się często, więcej mówi, sam do mnie wpada, chce mnie nawet zmusić, żebym z nim do Kazika rowerem pojechala...(ja i rower i 50 kilo do Kazika, hehe, gud dżolk:), byl jeszcze koncert Kukiza, ot tak w trakcie jakiejś piosenki zaczą mnie laskotać, a potem wziąl za ręce i tańczyliśmy...dziś już więcej nie napiszę...nie mam sily...to trwa za dlugo, już nie mogę tak żyć...od roku celibat...niedobrze mi sie robi na samą myśl, że moglabym przytulić, pocalować, objąc innego chlopaka...już rok...

cherry : :
gru 08 2002 Była u mnie Marzena...
Komentarze: 0

...mówila, że byl u niej wczoraj...powiedzial jej, że dziś do mnie przyjdzie...sam...nie przyszedl...może to i lepiej...nie widzialam go caly tydzień i jestem na skraju zalamania...ale powiedziala mi jeszcze coś...sama już nie wiem co robić...na 100% zaprosi mnie na pólmetek (to już planowany 2 w jego karierze ucznia, hehe, oby ostatni)...co ja powiem Olce..."o, wiesz co, idę sobie z Twoim ex na pólmetek, fajnie, nie"...jak on mnie się o to zapyta?...co ja mu odpowiem?...pomocy...

cherry : :
gru 01 2002 Ten weekand był dziwny...
Komentarze: 0

...znów nie wiem co mam robić...śmiać się, czy plakać...

Piątek zacząl się niesamowicie:) siedzieliśmy do wpól do pierwszej w nocy w Zdrowiu, śmieliśmy się tak, że brzuch mnie bolal i drapalo mnie w gardle...tańczyliśmy przy Wilkach i Zetce (choć w sumie to jej nie lubię), na koniec upil się i zalegal na lawce, no i przylazl meier, kompletny kretyn, ale i tak to byl najbardziej zajebisty wypad do Zdrowia ever...no i nie napisalam najważniejszego...godzina prawie piąta...ktoś dzwoni do drzwi...otwieram...On...sam! Nie bylo ani Macieja, ani Marzeny...a on stoi, uśmiecha się i mówi, że...przyszedl mnie odwiedzić!...bylam tak zszokowana i tak szczęśliwa, że myślalam że zwariuję...siedzieliśmy póltorej godziny naprzeciwko siebie i gadaliśmy o wszystkim i o niczym, Boże, jaka bylam happy...strasznie mily dzień...w Zdrowiu udawali pedalów, myślalam że się ubrechczę, z etykietek od piwa zrobili smoloty, podpalali je zapalniczką, puszczali na dwie ustawione obok siebie butelki i wrzeszczeli, że Bin Laden atakuje...cale życie z wariatami...:):):)

Sobota to bylo coś strasznego, nie moglam wytrzymać i zawitalam do Marzeny już o jakiejś w pól do piątej. Siedziala tam z Agą J. i mówily, że chcą iść do Komety...poszlyśmy do Aniki, żeby Radzio Macieja przywiózl (co z tego, że Marzena sie z Radziem nie odzywa), potem do mnie zapytać czy w ogóle przyjedzie (hehe, sprytnie), potem do Wojasa, czy On tam siedzi. Okazalo się, że nie, i że pojechal ostatnim autobusem do domu...kazalyśmy Wojasowi wyslać mu SMSa, żeby byl na siódmą, bo jest plan...siódma...Maciej siedzi już od 15 minut, Aga przyszla nachlana jakims swojskim winem i żubrówką, Jego nie ma...Poszliśmy do Komety...brak miejsc...w Relaksie...brak miejsc...wracamy do Zdrowia, a tu nagle Marzena mówi, że zmiana palnów, i że idziemy do niej...hehe, ostatki...poszlyśmy z Agą do Chama...zdzierstwo, chore tlumy, zimno, śnieg pada, sami znajomi...Jest! Stal i gadal z jakimiś gościami...nawet nie podchodzilam...jakoś tak mi glupio bylo...w środku zagadalam go dwa razy, stal pod ścianą z piwem, jakiś taki smutny...następnego dnia mial rzucać palenie i picie, 2 dni temu zastanawialiśmy się, czy przypadkiem nie jest uzależniony:) nie udalo mi się nawet z nim zatańczyć...siedzialam na lawce i po prostu lecialy mi lzy, Aga się jakoś tak dziwnie na mnie patrzyla...wydawalo mi się że wszyscy to robią, choć wiem, że to nieprawda...myślalam że będzie mnie szukal, a to ja co 5 minut chodzilam do okola sali...nie bylo go...zamienilismy w sumie może 5 zdań tego dnia...nigdy jeszcze takiego dola nie zlapalam...fuck...zatańczylam z Arkiem, a czulam się przy tym jak suka, bo caly czas wydawalo mi się, że on mnie widzi...przed snem pól godziny mówilam do siebie z rozpaczy...

W niedzielę na szczęście wszystko wrócilo do normy...okazalo się, że o 11 już go nie bylo, bo zabral się z jakimś kumplem...odetchnęlam...jeśli go nie bylo, to nie wychodzi na to, że unika mojego towarzystwa...dól trochę mi przeszedl, choć nawet teraz czuje się przybita...przyszli do mnie o jakiejś w pól do szóstej...obejrzeliśmy "Znaki", bylo nawet calkiem milo, chociaż Maciej byl nie w humorze...już 2 dzień nie pali:)troche się pośmialiśmy, poszli przed 8...może mam zwidy, ale wydaje mi się, że On często na mnie patrzy i usmiecha się, w żartach, ale jednak powiedzial, że rozumiemy się bez slów, a w piątek w Zdrowiu pól minuty sprawdzal czy moje oczy rzeczywiście są piwne...wszystko wyjasni się w tym tygodniu...jeśli przyjdzie do mnie choć 1 raz sam, to będzie oznaczalo, że warto walczyć...

"Sfora" się skończyla, zabili w ostatnim odcinku Ducha...kapota...

 

cherry : :
lis 27 2002 Zaczynam powoli wierzyć...
Komentarze: 0

..., że wszystko będzie inaczej niż myślalam...mówi do mnie zdrobnieniem mojego imienia, zaprasza mnie na piwo, śmiejemy się z tych samych rzeczy, nawet poprosil mnie, żebym z nim poszla po bulki do piekarni...dużo się do mnie uśmiecha, ale ja i tak wiem, że jak nie schudnę, to nic z tego nie będzie...a ja jem z rozpaczy...widzę go rzadko...2, 3 razy w tygodniu...strasznie jestem po takich spotkaniach szczęśliwa, tak jak teraz...świat wydaje się taki kolorowy...on powoli zapomina, minie jeszcze trochę czasu a w ogóle zapomni...ciekawe czy jutro zajdzie po mnie na tą dyskotekę...ciekawe, czy będzie chcial, żebym z nim w sobotę poszla do Chama...ciekawe czy w niedzielę przyjdzie na film...nigdy niczego nie jestem pewna...

cherry : :