Cierpię...
Komentarze: 2
...bo chcialabym by byl doskonaly, a nie jest...nienawidzę chwil, takich jak dzisiejsza...nie cieszę się, kiedy go widzę, czeka mnie caly tydzień dola...zranil mnie nie jako dziewczynę, tylko jako czlowieka i przyjaciókę...nie jestem na niego zla, jest mi po prostu przykro, a nawet nie potrafię tego wyrazić...ale on wie kiedy ja jestem na niego wściekla...pociesza mnie tylko myśl, że zależy mu na tym, żebym nie byla...to nie puste mysli, nigdy bym tak nie napisala, gdybym nie miala dowodu...tym dowodem byl ten dzień, kiedy usyszal tylko JEJ imię i nas zostawil, mnie i chichych, na ognisku i sam pojechal z tymi baranami...dwie godziny potem na piechte szlismy na tą imprezę, ale oplacalo się, mieli wyrzuty, ognisko bylo imieninowe dwóch z nich....widzialam jego minę, oczy pelne zdziwienia gdy nawet nie spojrzalam w jego stronę...za pierwszym razem odkrecilam sie i odeszlam...za drugim podalam Maćkowi z usmiechem piwo nie zaszczycając go marnym gestem...nigdy nie myslalam, że to będzie mialo skutek, nie robilam tego celowo, czulam sie po prostu zdruzgotana...ZAZDROŚĆ...piekielne uczucie...widzialam ją w jego oczach gdy tańczyliśmy we trójkę - ja, Mania i jego brat, zlapal mnie za rękę...przetańczyliśmy pól godniny, nawet jak szybkie grali...przytuleni...caly czas coś mówiąc...nastepne 15 minut przy stolikach...wygarnęlam mu wszystko, niech nie mysli, że cokolwiek będe owijala...szok - nie chcial rozmawiać Manią, tylko ze mną...powiedzial żebym mu napierdolia...nie chialam...wrócil samochodem z chlopakami...pijany...nawet nie spojrzal w naszym kierunku...
Dodaj komentarz