Archiwum sierpień 2002, strona 1


sie 18 2002 Ło Jezzuuusicq...a jednak umieram...
Komentarze: 0

I to na nie byle co! Ta choroba nazywa się "stadium poimprezowe". Obiawy są niezwykle wyczuwalne: ból brzucha, ból nóg, ból mózgu (z niewyspania)...e...w sumie to ból wszystkiego. Jednym slowem uwielbiam na to chorować. No na takiej imprezie jak wczoraj...e...w sumie to dzisiaj, bo się tak o 4 nad ranem skończya...to ja jeszcze nie bylam...no po prostu jazda na maksa, full wypas, kosmos i jak to tam jeszcze można by bylo określić. Teraz to tylko spać, a jutro z powrotem:)

Bardzo dobrze ta imprezka wplynęla na moje odchudzanie:) co prawda wypiam trochę wina...piwa...wina z piwem...ale dzięki temu jedyną rzeczą którą dziś zjadlam to mala miseczka platków i kanapka z naturalnym serkiem topionym:) No i wypilam dużo soku i mineralki...hehe, deko suszy:) Ale wcale nie mam kaca! To po tej mieszance, pierwszy raz to zastosowalam w praktyce, ale mieszane wino z piwem to jest genialny środek:

Nawalasz sie jak gupi po paru lykach. Nie boli cię glowa (to jedyna część mojego ciala, która mnie dziś nie boli:))) Nie masz kaca:) Szybko trzeźwiejesz:)

Ogólem fajnie:) Następna taka impra w sobotę, koniec wakacji to jednak najlepsza ich część:)

cherry : :
sie 17 2002 Już to gdzieś widziałam...a może mi się...
Komentarze: 3

Cha! Już wiem! Po prostu w tamte wakacje dokladnie o tej samej porze też to postanowilam...otóż postanowilam się odchudzać! Ale w moim wymiarze to "odchudzać" nie znaczy po prostu odchudzać, tylko:

Glodzić się tak, że ma się halucynacje, wydaje się mi wtedy, że clae moje cialo to jeden, wielki, pusty żolądek. Ćwiczyć do upadlego, ale nie bardzo dlugo, ale bardzo intensywnie, a w moim wymiarze znaczy to: przez pól godziny zmęczyć się tak, że chce się żygać, choć żolądek nadal pusty.

W ten cudowny sposób w tamtym roku schudlam 6 kg w 2 tygodnie, i pobilam rekord klasy:)Co prawda ważylam wtedy tyle, że po schudnięciu wyszo tylko 2 kilo mniej niż teraz, no, ale dobre bylo i to:) Jak teraz schudnę te 6, to uzyskam prawie wymarzoną wagę:) Więc będę tu pisać o moich postępach, otóż zjadlam dziś:

10:00 - Malutką miseczkę platków z owocami i śrtednią gruszkę.

12:05 - Kubek (tak, ja nie używam gębokich tależy) zupy pomidorowej, nawiasem mówiąc to się dziś mamuni ta zupka nie udala.

14:00 - Serek waniliowy "Danio" i średenią nektarynę.

Jak widać preferuję dietę owocowo - mleczną i nawet nie mam sensacji żoądkowych.

No ale nic, idę teraz do kumpeli, mam parę spraw do zalatwienia no i znajomków trzeba odwiedzić:) Jeszcze tylko szybki makijaż, i do boju:)   

cherry : :
sie 16 2002 Że też jeszcze żyję...
Komentarze: 0

Po cholerę zalożyam bloga, w życiu nie prowadzilam pamiętnika...dlaczego? Bo wszyskie moje kumpele prowadzily. Wiecznie mnie to denerwowalo, to ich skrywanie tych pozalepianych jakimiś dziwnymi rzeczami zeszycików. Qźwa nędza! Nie mogę pisać "l", to znaczy nie "l" tylko tej litery która jest po niej, no wiecie, co za strona...i ten kolor taki brzydkawy, nie mieli jakiejś takiej ognistej czerwieni, ta przypomina mi zgnilego pomidora...

No nic, wstęp mam za sobą, jak pamiętnik to pamiętnik trzeba cosik zapisywać...

No to zacznę może od tego że jestem ledwo żywa po dwudniowej imprezie, bylo tak sobie, dwóch gości sie pobilo, no i taka deko nerwowa atmosfera, te dwie laski z Otwocka to kompletne kretyniątka, jak one się tam w ogóle znalazly, to dla mnie totalny kosmos. Oczywiście pogoda się popsula tylko i wylącznie na ten dzień kiedy zaplanowaliśmy tą jumprę, to znaczy w sumie kumpela zaplanowala bo to byla jej parapetówka, lalo i bylo mokro, ale co nam tam, poszliśmy na wyspę i rozstawiliśmy nad stolikami pseudo namiot (który 2 razy zwali się na panny z Otwocka, he he) ale i tak kapalo nam po plecach, więc suszyliśmy dupy przy kominku (hehe, nawet nie wiecie jaki fajny może być kominek na świerzym powietrzu (przez jakie ż świerzy?)(przypadkiem nie przez rz?)(gucio mnie to, mam papiery:). W sumie wróciam wczoraj wieczorkiem padnięta jak śnięta ryba, bo spalam tylko 2 godziny we 3 osoby na 2 osobowym lóżku wciśnięta pod ścianę. Drugim powodem dla którego moje (jeszcze) istnienie jest bardzo milą niespodzianką jest to, że mój staruszek nawet się nie odezwal jak mu powiedzialam, że znów mnie 2 dni w domu nie będzie:) Kto by się spodziewa że w miesiąc przejdzie taką przemianę:)

Nadal nie moge pisać "l" z kreseczką, Qźwa...Chyba nigdzie dzis nie wyjdę...Wiem....Idę spać...

cherry : :