Ło Jezzuuusicq...a jednak umieram...
Komentarze: 0
I to na nie byle co! Ta choroba nazywa się "stadium poimprezowe". Obiawy są niezwykle wyczuwalne: ból brzucha, ból nóg, ból mózgu (z niewyspania)...e...w sumie to ból wszystkiego. Jednym slowem uwielbiam na to chorować. No na takiej imprezie jak wczoraj...e...w sumie to dzisiaj, bo się tak o 4 nad ranem skończya...to ja jeszcze nie bylam...no po prostu jazda na maksa, full wypas, kosmos i jak to tam jeszcze można by bylo określić. Teraz to tylko spać, a jutro z powrotem:)
Bardzo dobrze ta imprezka wplynęla na moje odchudzanie:) co prawda wypiam trochę wina...piwa...wina z piwem...ale dzięki temu jedyną rzeczą którą dziś zjadlam to mala miseczka platków i kanapka z naturalnym serkiem topionym:) No i wypilam dużo soku i mineralki...hehe, deko suszy:) Ale wcale nie mam kaca! To po tej mieszance, pierwszy raz to zastosowalam w praktyce, ale mieszane wino z piwem to jest genialny środek:
Nawalasz sie jak gupi po paru lykach. Nie boli cię glowa (to jedyna część mojego ciala, która mnie dziś nie boli:))) Nie masz kaca:) Szybko trzeźwiejesz:)Ogólem fajnie:) Następna taka impra w sobotę, koniec wakacji to jednak najlepsza ich część:)
Dodaj komentarz